Tuż po północy, kiedy na ulice sennego Madrytu zaczęła
opadać gęsta mgła, z najciemniejszej uliczki wyłoniła się postać. Wysoka,
szczupła kobieta w ciemnym płaszczu zaczęła iść w kierunku Teatro Real. W wątłym świetle latarni było jedynie widać jej bladą
cerę. Kiedy dotarła na miejsce, zatrzymała się przed budynkiem i spojrzała w
górę. Jej oczy lśniły tak samo jak głęboka czerń nocy, która delikatnie
podmuchem wiatru łaskotała jej nieczułe policzki. Nabierając głęboko powietrze
w płuca, weszła do środka. Nieoświetlony korytarz poprowadził kobietę w głąb teatru do sali, w której odbywały się koncerty. Ciche odgłosy szurania butów o podłogę
zmieniły się w miły pomruk. Z nad widowni zaczęły dobiegać oklaski. Nie zdając
sobie sprawy z długiego oddechu, który zaczerpnęła jeszcze przed budynkiem, zdjęła
kaptur z głowy jednym szybkim ruchem.
- Nigdy nie żartujesz nawet jeśli spaliłbym to ponure
miasto, Isabello. – wycedził. Mężczyzna zaczął powoli iść w stronę sceny, gdzie
stała tajemnicza Isabel. Nawet nie drgnęła, kiedy opuszkami palców dotknął jej
aksamitnie czarnych włosów. – Dlatego tylko tobie mogę powierzyć to nader
trudne zadanie. Wiem że sobie poradzisz, nawet lepiej niż moja prawa ręka. –
jęknął litościwie do jej ucha. Kobieta zadrżała na wspomnienie Michaela, prawej
ręki czarnego charakteru. Nie dała po sobie poznać żadnych znaków strachu,
który budził wstręt i obrzydzenie przez Zachariasa.
- Zawsze jestem do usług, ale tym razem będę musiała
odmówić. – rzekła cicho, niemal bezgłośnie. Zacharias odwrócił wzrok od
aksamitnych włosów Isabelli i sprawnym ruchem znalazł się za kobietą. W powietrzu
unosił się jad, który zaciskał lodowaty uścisk na sercu kobiety. Nie bała się,
przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Chyba nie wiesz, co mówisz. Twoja odmowa boli mnie
bardziej niż zdrada Michaela. – syknął. Dopiero teraz kobieta wzdrygnęła się.
Skąd dowiedział się o zdradzie prawej ręki? Zatrzepotała rzęsami i chciała się
odwrócić, jednak żelazny uścisk ręki mężczyzny uniemożliwił jej wykonanie obrotu. – Jeśli poprosiłem Cię o przysługę to chcę
abyś ją wykonała, Isabello. Sprzeciwiasz mi się? – Zacharias ścisnął ramiona
kobiety. Po chwili ciszy znów stanął przed Isabellą, ukazując swoją twarz.
Czarne, skośne oczy oraz blizna na lewym oku mężczyzny napawały kobietę
niepokojem.
- Skądże. – odrzekła. – Chciałam tylko powiedzieć, że
potrzebuję dużo czasu aby zregenerować swoje siły i odnowić pewne kontakty. –
jej głos drżał. Patrzyła w jego ciemne oczy. Dostrzegła w nich chęć zemsty oraz
pewnego rodzaju ironię. Zacharias uśmiechnął się.
- To mi się podoba, jednakże nie mam już tak dużo
cierpliwości jak zawsze. Twoje zadanie jest równie szybkie jak śmierć zdrajcy.
– oznajmił jednym tchem.
- Ale… - Isabela próbowała przedrzeć się przez chmary myśli
Zachariasa, ale nie była zbyt silna by zadzierać z przywódcą. Zacharias uciszył
ją, nakładając palce na usta.
- Ci którzy ze mną zadzierają giną. Pamiętaj o tym, Isabello.
– dodał. Musnął subtelnie blady policzek, po czym opuścił teatr w przeciągu
jednej sekundy. Kobieta nie zdążyła nawet ponownie mrugnąć aż drzwi cicho
domknęły się za Zachariasem.
Zachwiała się. Nie mogąc się niczego złapać, upadła z
trzaskiem na podłogę. Oczy zaszkliły się od łez i powoli zaczęły szczypać. Michael miał umrzeć. To będzie dzisiaj czy jutro wieczorem? Pytania tak samo
jak słowa przywódcy napierały na Isabelę z coraz większą mocą, aż w końcu
poczuła słaby ból głowy. Przeczesała palcami włosy i wydęła usta w grymasie.
Zaraz, co znaczy poczuła ból?